Amantea: moje miasto i Kościół Św. Franciszka z Asyżu

Przyznam Ci się, że nie wiem od czego zacząć. Od historii miasta a może od mojej historii powiązanej z miastem? Trudno jest pisać o miejscu, spojrzeniem turysty, które zna się na wylot. A pisać o mnie jakoś tak jeszcze nie mogę się przełamać. 

W Amantei mieszkam już 9 lat i może nie znam zbyt dobrze ani sklepów, ani lokali ale za to każdą miejską dziurę tak. Stare miasto przełaziłam wszeż i wdłuż zanim jeszcze tu zamieszkałam. A na terenach zamku byłam już dobrych 8 razy. To nie jest zły wynik, jakby porównać go do niektórych Amanteańczyków, którzy mieszkają tu od urodzenia i nigdy jeszcze na górze nie byli. Nie wspominając o tym, że nawet historii swojego miata nie znają. A historia jest barwna, wojownicza i bohaterska.


Były najazdy arabów, potem odbicie Borbonów, najazdy Francuzów a nawet co raz to odnajdują się ślady Magna Grecia. Ale o tym wszystkim jeszcze kiedyś napiszę. Dziś chciałabym skoncentrować się na perełce Amantei jaką jest Kościół Św Franciszka a raczej jego rudery. 

To miejsce ma w sobie pewien klimat. Kościół usytuowany jest na samej górze starej Amantei i zwraca uwagę każdego turysty. Spoglądając na niego odnosi się wrażenie jakby rzucał nam wyzwanie: "dostaniesz się tu?" I kto nie podejmie wyzwania? 


Wspinając się wzwyż wraz z każdym metrem odczuwasz jakbyś się cofał do przeszłości. Za plecami pozostawiasz nową część Amantei i żeby dostać się na górę musisz najpierw zapuścić się w uliczki starego miasta. Stąd, będąc już na samej górze i spoglądając w dół na miasto Amantei rozciągające się od morza aż do góry, odnosiłam wrażenie jakbym nie należała do dzisiejszego świata. Jakby całe miasto znajdowało się w odległym ode mnie czasie a ja po prostu je podglądam. 

Ciszy, spokoju i uczucia bycia gdzieś obok dzisiejszego świata na pewno nie doznasz podczas nawału turystów. A czy tak będzie to nie potrafię powiedzieć. Obiekt jest otwarty dopiero od 25 kwietnia. Przez wiele lat był zamknięty z powodu przeciągających się prac remontowych. A nim jeszcze prace jakiekolwiek się zaczęły to wszystko wokół było zarośnięte wyskokimi trawami z kłującymi chwastami i trzeba było nieźle naskakać się by dostać się do Kościółka. No ale gdybyście kiedykolwiek znajdowali się przejazdem przez Amanteę to warto zatrzymać się na kilka godzin i odwiedzić to miejsce. 


Historia kościoła nie jest dość jasna. Nie wiadomo dokładnie kiedy został zbudowany ani kto go zbudował. Prawdopodobnie powstał już na fundamentach starego kościoła pochodzenia greckiego. Pierwsze udokumentowane wzmianki odnotowyuje się już w 1031 roku. W 1121 roku gościł tu Papież Callisto. 

Lokalni hstorycy twierdzą, że po odbiciu klasztoru Arabom przez Bizantyjczyków przekształcony został on w klasztor Franciszkanów a potem stał się miejscem pochówku dla nobilnych ludzi. Kościół prosperował lepiej lub gorzej do roku 1638 kiedy to nastąpiło silne trzęsienie ziemi a potem następna klęska, w 1806 - 1807, gdy to Amantea została zbombardowana od morza przez flotę Francuską. A gdy za czasów Napoleona wpadł w ręce prywatne dopadła go doszczętna rowina i spustoszenie. 

No dobra, już nie przynudzam, zerknij na zdjęcia i wpisuj to magiczne miejsce na Twoją listę rzeczy do zobaczenia podczas pobytu w Kalabrii.








Etykiety: , , ,